Badania nad ludzkim mózgiem wykazały, że ponad 90% jego rozwoju odbywa się w pierwszych trzech latach życia dziecka, a wczesnodziecięce traumy mogą skutkować nie tylko zaburzeniami psychicznymi, (łącznie z psychozami!), ale także poważnymi chorobami somatycznymi, jak rak, cukrzyca, czy nadciśnienie tętnicze. Dlatego tak ważna jest JAK NAJWCZEŚNIEJSZA PROFILAKTYKA ZDROWIA PSYCHICZNEGO. Odpowiedzią na tę palącą potrzebę jest otwarta w Krakowie 15-go czerwca 2015 roku przez Fundację Promyk nowatorska, jedyna w Polsce placówka o nazwie Zielony Domek, która oferuje BEZPŁATNE wsparcie psychologiczne dla dzieci do lat trzech i ich rodziców, czy opiekunów.
Do Zielonego Domku przychodzą najmłodsze dzieci z rodzicami lub opiekunami, najczęściej z matkami. Średnia wieku dzieci to półtora, dwa lata, ale pojawiają się również dzieci dużo młodsze; najmłodszy nasz gość miał 12 dni. Starsze dzieci, które już umieją chodzić, szybko odkrywają półki z zabawkami, zabawki-pojazdy i niskie zlewy do zabawy z wodą. Matki z niemowlętami siadają na wygodnych kanapach, karmią piersią dzieci, albo kładą je na kolorowej macie rozkładanej na podłodze, relaksują się i wyraźnie odpoczywają. Nikt tu niczego nie musi.
Zielony Domek, pogodny, spokojny dom, gdzie małe dzieci szybko przestają płakać, a po chwili zaczynają się bawić. A potem znów płaczą rozpaczliwie – bo nie chcą od nas wychodzić. Zdarza się, że to matka zaczyna płakać - opowiadając o traumatycznym porodzie, albo o lęku, który ją dręczy, że nie potrafi być dobrą matką. Wtedy my, osoby przyjmujące tego dnia w Zielonym Domku oddychamy z ulgą – ta matka nareszcie wyrzuciła z siebie swój ból, depresję, nie boryka się ze strasznymi uczuciami
w samotności swojego mieszkania, w obecności dziecka, które wchłania każdą jej emocję.
Tak naprawdę, to my, terapeuci jesteśmy gośćmi w Zielonym Domku. Każde z nas bywa tam tylko raz w tygodniu, na swoim dyżurze. Zielony Domek staje się domem dzieci i ich matek, czy opiekunów; mogą tu przychodzić nawet codziennie – anonimowo i nieodpłatnie, bez umawiania się i mogą wyjść, kiedy mają ochotę. Ważna jest atmosfera, która w nim panuje: ciepła, serdeczna, pełna czułości, żartów i zabawy, atmosfera rodzinna, „macierzyńska”. Kobiety, które niedawno urodziły mogą opowiedzieć o swoich przeżyciach, posłuchać innych i poczuć, że ich niepokoje i lęki dzielą z nimi inne matki. Matki kilkorga dzieci doradzają pierworódkom jak się zorganizować i przejść trudny okres połogu. Dzieci uczą się kontaktów i zabawy z osobami – dużymi i małymi - spoza ich kręgu rodzinnego.
A co najważniejsze, dzieci uczą się u nas mówić. Bo my mówimy do dzieci, nawet tych najmłodszych, parotygodniowych. Już od progu pytamy o imię dziecka, przedstawiamy się dziecku swoim imieniem, a potem włączamy dziecko do każdej rozmowy z jego opiekunem: „twoja mama mówi, że często się budzisz w nocy”, pokazując w ten sposób dziecku, że jest ważną osobą, a nie czymś w rodzaju domowego zwierzątka, o którym się swobodnie mówi w jego obecności. Matki, czasem zaskoczone taką postawą wobec ich dziecka, widząc jego reakcję, same także zaczynają do niego mówić.
Françoise Dolto, która czterdzieści lat temu stworzyła w Paryżu pierwszy Zielony Dom, (La Maison Verte), prototyp Zielonego Domku, w początkach swojej pracy w szpitalu pediatrycznym była nazywana „wariatką, która mówi do niemowląt”. Chore niemowlęta, do których mówiła – o ich chorobie, o ich sytuacji rodzinnej, mówiła prawdę, nawet wtedy, kiedy dziecko było porzucone przez matkę, te niemowlęta wracały do zdrowia szybciej od innych. Bo według Dolto „prawda ma wartość terapeutyczną”. Bo w kontakcie z osobą, która szanując małą osobę mówi do niej i o niej prawdę, dziecko może się wewnętrznie zintegrować, może się odnaleźć, stać się „kimś”.
Stać się SOBĄ. Dolto mówiła, że małe dzieci są lekarstwem dla całej rodziny, bo to one, poprzez chorobę, albo zabawę, czy przez niepokojące zachowania ujawniają rodzinne problemy. To w dziecku połączyły się dwie linie genetyczne, dwie historie rodzinne, dwie osobowości, dwie tajemnice. Mówiąc o swoim dziecku, rodzice odkrywają czasem swoje dzieciństwo i zapomniane traumy, a potem mogą poczuć ulgę: nie są złymi matkami, złymi rodzicami – wystarczyło zrozumieć, co dziecko im opowiada swoim zachowaniem.